Cześć!
Każdy z nas czasami ma gorszy dzień, w który nie docenia otaczającego go świata,gdy nawet najmniejszy drobiazg potrafi wyprowadzić nas z równowagi. To jest błąd, powinniśmy doceniać wszystko: wschód słońca, każdy oddech, każdy ruch ręką, nogą, palcem, głową. Powinniśmy być wdzięczni, że jesteśmy sobą, człowiekiem myślącym, żyjącym i szczęśliwym bardziej lub mniej.
"Kiedy byłem dziełem sztuki" opowiada historię 20-to letniego chłopaka, który zagubił się w swoim życiu: świat go nie cieszy, czuję się pusty i niepotrzebny, co doprowadza go do chęci popełnienia samobójstwa. Będąc już na skraju, prawie skacząc i odbierając sobie życie, pewnie mężczyzna, powstrzymuję go, mówiąc, że w 24 godziny sprawi, że znów będzie chciał żyć. Jak się potem okazuje, lepiej było umrzeć niż zawierać taką umowę. Mężczyzna odbiera mu wszystko czego nie doceniał a w zamian dostaję coś czego pragnął, lecz jednocześnie zaczyna rozumieć swój błąd. Czy nie jest za późno by walczyć o siebie i swoje prawa?
Książkę podarowała mi koleżanka na 18 urodziny. Co prawda minęło już sporo czasu, ale przyznam szczerze, że zapomniałam o niej i zostawiłam ja z boku z myślą, że kiedys do niej wrócę.
Dziś ją zaczęłam i dziś ją skończyłam. Być może jest to przez jej objętość: książka liczy sobie zaledwie ok. 260 stron, lub przez dogodny język, niby lekki i prosty ale mimo wszystko czuć wyrafinowanie i smak ukryty między wierszami.
Gdybym miała tak w skrócie zinterpretować książkę powiedziałabym tak:
Nie zmieniajcie się. Bądźcie sobą. Od zawsze to powtarzam: bycie sobą, prawdziwym sobą, jest najlepszą i najważniejsza wartością człowieka. Nie gońcie ślepo za modą, nie róbcie czegoś wbrew sobie i nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi/ gorsze bo nie jesteście tak samo ładne, umalowane czy szczupłe. Doceniajmy małe rzeczy: rodziców, otaczający nas świat, nawet jeśli jest to Warszawa o godzinie 8 rano, zatłoczona i zakorkowana do granic możliwości. Doceniajmy nasze życie, bo nie każdy ma tyle szczęścia.
"Kiedy byłem dziełem sztuki" to niezwykle kontrowersyjna książka. Opowiada ona historię, którą każdy z nas może interpretować po swojemu: dla jednych będzie do walka o prawa człowieka, dla innych, podobnie jak dla mnie, przesłanie by docenić to co mamy i nie zmieniać się tylko dlatego, że nie jesteśmy tacy sami jak inni.
Autor napisał bardzo dobrą, emocjonalną książkę, pełną wartości, sztuki i głębszego przesłania, która powinna spodobać się fanom literatury odrobinę poważniejszej, lecz jak juz wspomniałam nadal lekkiej i przyjemnej. W niektórych momentach jednak miałam wrażenie, że pewne opisy były zbędne, ale ogólnie nie przeszkadzało to bardzo w odbiorze. Mimo wszystko polecam!
"Kiedy byłem dziełem sztuki"
7/10
Nie mam ochoty na tą książkę. Filozoficzne rozważanie na temat doceniania życia pozostawię innym, ponieważ ja staram się być sobą zawsze i bawić się w życiu jak najlepiej ☻ A mody i tak nie rozumiem - każdy powtarza, że jestem bardziej indywidualistką i prawie nigdy nie robię niczego, bo robią to inni.
OdpowiedzUsuńRozumiem. I bardzo dobrze, choć życie indywidualisty nie zawsze jest łatwe, ale opłacalne :)
UsuńCzytałam parę ładnych lat temu :) Książka, podobnie jak inne dzieła Schmitta, robi duże wrażenie. Przede wszystkim pozwala spojrzeć na siebie z trochę innej perspektywy. Moim zdaniem autor znalazł fajny sposób na pokazanie, że są w życiu sprawy ważne i ważniejsze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Muszę w końcu poznać tego Schmitta. Tym bardziej, że jak mówisz można interpretować jego książki w różny sposób. To musi być kawałek mądrej prozy ;)
OdpowiedzUsuńTak. Moim zdaniem książka jest bardzo dobrze przemyślana by interpretować ją w dowolny dla każdego sposób. Myślę ze każdy z nas znalazłby w niej coś innego bardziej osobistego :)
UsuńZ chęcią sięgnęłabym po tę lekturę. Zawsze są one nostalgiczne, dające do myślenia o życiu, śmierci, przemijaniu i o tym co w życiu się bardziej liczy a co mniej. Zawsze zmuszają do chwili refleksji i zastanowienia :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńChętnie przeczytałbym tą książkę, ale pewnie po nią nie sięgnę. Jakbym dostał na urodziny, jak Ty, to na pewno bym się z nią zapoznał, ale tak to raczej nie. Głównie z lenistwa - książki nad którymi trzeba pomyśleć to jednak wyzwanie (nie że jestem głupi czy coś, po prostu leniwy xd) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
No fakt, gdybym jej nie dostała to także raczej z własnej woli bym po nią nie sięgnęła. Rozumiem, czasami fajnie jest być leniwym. A czasami nie ma się czasu na lenistwo :(
UsuńZnam wiele książek Smitha, ale tej jeszcze nie. Muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytam. Książki Schmitta przypadają mi do gustu, mam dobre przeczucia także do tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńBardzo sobie cenię twórczość E.E. Schmitta i uwielbiam jego dzieła, ta książka od niedawna jest i na mojej półce i niebawem po nią sięgnę :) Cieszę, że ostatecznie doceniłaś te publikację, niebawem przeczytam i sama się przekonam, czy kolejna książka autora również mnie zachwyci :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńBardzo sobie cenię twórczość E.E. Schmitta i uwielbiam jego dzieła, ta książka od niedawna jest i na mojej półce i niebawem po nią sięgnę :) Cieszę, że ostatecznie doceniłaś te publikację, niebawem przeczytam i sama się przekonam, czy kolejna książka autora również mnie zachwyci :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuń