Jakiś czas temu pisałam o moich planach na najbliższe wakacje i mimo, że jest dość wcześnie (tak, wiem) już powoli wypełniam swoje papiery na wyjazd do Stanów Zjednoczonych na wakacyjny Camp by być wychowawcą kolonijnym amerykańskich dzieciaków.
W internecie jest trochę opisów jak to wszystko się odbywa, ale korzystając z okazji, że mam bloga (co prawda książkowo-filmowego, ale pewnie mi wybaczycie) postanowiłam podzielić się swoją wiedzą i być może zachęcić kogoś do podjęcia decyzji o wyjeździe.
Program na który ja się zdecydowałam (a raczej firma pośrednicząca) to CAMP LEADERS (link to strony)
Ich zadaniem jest płynne przeprowadzenie nas przez proces rekrutacyjny (w tym weryfikacje językową) oraz w późniejszym czasie załatwienie procedur związanych z wydaniem wizy J-1 (koszty ponosimy my, niestety) i finalnie znalezienie nam pracodawcy na terenie Stanów Zjednoczonych.
Uczestnik może wybrać sobie, jak chciałby pracować. Ja akurat zdecydowałam się na Opiekuna kolonijnego (Camp Counselor). Inne możliwości to:
- Support Stuff (czyli np: praca na kuchni, zmywanie na obozie, sprzątanie itd)
- Special Needs Counselor: Opieka nad osobami niepełnosprawnymi
- Resort (czyli praca np: w hotelu, restauracji)
Warunkiem do trzech wymienionych prac jest Status Studenta, którego ja nie posiadam i nie jest mi potrzebny by być Camp Counselor.
Głównym założeniem jest nauczenie dzieciaków czegoś wartościowego: czy to aktywności sportowe, czy muzyczne. Zazwyczaj mile widziane jest coś kreatywnego. Z tym mam problem, bo nie jestem atletyczną osobą, także zostaję mi tylko muzyka i kreatywne zabawy :)
Praca trwa co najmniej 10 tygodni z możliwością przedłużenia. Oczywiście dostajemy za to odpowiednią sumę pieniędzy. W zależności od wykonywanej pracy od 800$ do 1200$.
By wyjechać jako Opiekun Kolonijny trzeba mieć angielski na poziomie C1 podczas gdy jako Support Stuff na B1, czyli po prostu trzeba umieć mówić i się dogadać.
Jak wygląda proces rekrutacji?
- Rejestrujemy się na stronie, wypełniamy nasze dane i umawiamy się na wstępna rozmowę z naszą przydzieloną konsultantką (czekałam około 2-3 tygodni na kontakt, jeśli nie dzwonią długą, proponuje o sobie przypomnieć)
- Umawiamy się na rozmowę przez Skype, gdzie następuje weryfikacja naszego angielskiego ( dosłownie parę pytań: jak się masz, co dziś robiłaś, co chcesz robić w życiu.. Bałam się a to nic strasznego, wierzcie mi ) i krótka rozmowa odnoście programu: możemy zadać wszelkie pytania.
- Dostajemy umowę, którą trzeba dokładnie przeczytać, wydrukować w dwóch egzemplarzach i wysłać do siedziby firmy
- Przelewamy (wedle regulaminu) pierwszą ratę, wynoszącą 600 zł, po czym zaczynamy dokładnie uzupełniać naszą aplikację (opowiadamy o sobie, o naszych zdolnościach, których moglibyśmy uczyć, o naszej rodzinie i stosunku jaki mamy z nimi, o doświadczeniu w pracy, motywacji w zyciu, dlaczego chcemy dostać się akurat do pracy jako Camp Counselor)
- Nagrywamy krótki 2-3 minutowy filmik na nasz temat, gdzie MUSIMY mówić po angielsku i prezentujemy siebie. Ja zdecydowałam się zrobić prosty, niezbyt fenomenalny i koślawie zmontowany filmik, ale przekazałam to co chciałam i to się liczy!
- Umawiamy się na kolejną rozmowę przez Skype, tym razem o naszych zdolnościach i preferencjach. Konsultantka zada nam trochę pytań o nasze doświadczenie, odbyte kursy, certyfikaty, staże, praktyki.. To wszystko trzeba tam powiedzieć.
- I dalej uzupełniamy aplikację o nowe dokumenty: zaświadczenie o niekaralności, formularz medyczny z którym musimy iść do lekarza by nam wypełnił oraz ksero paszportu, dokumenty potwierdzające naszą znajomość angielskiego i jeśli to potrzebne dokumenty poświadczające że studiujemy (ja nie potrzebuje tego akurat)
- Prosimy by ktoś z naszych nauczycieli, wykładowców, pracodawców wystawił opinię/ referencję. Jest to krótki formularz z paroma pytania na nasz temat.
- Zgromadzoną stertę dokumentów dodajemy do naszej aplikacji online i teoretycznie czekamy aż pracodawca się nami zainteresuje i dostaniemy zatrudnienie. Może to potrwać nawet do Maja, także trzeba (yh muszę!) być cierpliwym.
- Gdy już jest pewne, że jedziemy, wpłacamy resztę kwoty i tak naprawdę zaczynamy bawić się z procedurami wizowymi: Camp Leaders umawia nas na spotkanie w konsulacie, idziemy, rozmawiamy, zostawiamy paszport gdzie dają (lub nie) nam wizę. W 99% uczestników dostaję wizę bez problemu jako, że jest to wiza dla studentów i ludzi na wymiany kulturowe i programy takie jak te. (W przyszłości pewnie zrobię coś osobnego o tym)
- Odbywamy szkolenie przed wylotem, gdzie dostajemy bilety i potrzebne informacje. I cóż.. LECIMY
Opłaty:
Program kosztuje w sumie 1880 zł:
- rata 1: 600 zł na początku po podpisaniu umowy (w razie nie dostania się, kwota jest oddawana)
- rata 2: 1280 zł (po znalezieniu pracodawcy, gdy jest to już pewne)
W kosztach zawarte są bilety lotnicze, ubezpieczenie na 90 dni, zakwaterowanie i wyżywienie podczas Campu na którym będziemy pracować.
Dodatkowo do tego trzeba niestety doliczyć koszty wizy: ok. 160$ (+/- 600 zł) i oczywiście kosztów pobocznych jak: przesyłka, zaświadczenie o niekaralności (30zł) i takie różne "pierdoły".
Cały wyjazd wyniesie w granicach: 3500-4000 tys w zależności ile $$ chcesz ze sobą zabrać. Myślę jednak, że jak na Stany Zjednoczone nie jest to dużo, biorąc pod uwagę świadczenia jakie mamy w tym zawarte, czyli zakwaterowanie i wyżywanie wraz z biletami lotniczymi. Ciężko jest znaleźć bilety w dwie strony za 4000 tys. także duży plus.
Jestem na razie na zakończonym, prawie procesie rekrutacji: muszę tylko wypełnić Formularz Medyczny i załatwić zaświadczenie o niekaralności wraz z kserem wszystkich paszportów, świadectw i tak dalej..
Jeśli ktoś z Was jest czegoś ciekaw o czy nie powiedziałam, piszcie śmiało. Podejrzewam, że większa część nie wiedziała, że coś takiego istnieje. Ja tez nie do tamtego roku :)
Kiedy się dowiedziałam, wiedziałam, że po skończeniu 18 lat pierwszy poważny, transatlantycki wyjazd odbędzie się szybciej niż myślą moi znajomi :)
Dlaczego zdecydowałam się to napisać akurat? Być może jest ktoś kto jeszcze nie wie wszystkiego, nie jest pewny jak się to odbywa i się zastanawia. Ja też nadal nie jestem ekspertem.. Jedno mogę Wam powiedzieć: Jeśli ma się marzenia, trzeba je spełniać! Nie ukrywam, potrzeba również odwagi by samemu polecieć do Stanów nie znając nikogo, ale cóż.. DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY!
Dajcie znać czy chcecie w przyszłości więcej postów z serii American Dream :)
-M
Gratulacje, życzę abyś dostała się dalej i ruszyła na podbój USA ;) ciekawy projekt, szansa na rozwój, poznanie nowych osób i miejsc. Dużo odwagi i ruszaj w świat :*
OdpowiedzUsuńaww, dziękuje bardzo 😊 moze ruszę 😊
UsuńŚwietny pomysł! Ja poczytam bardzo chętnie, jak Ci idzie spełnianie marzenia (i trzymam kciuki oczywiście!). Mam nadzieję, że gdy się dostaniesz, dostaniemy też relację z przebiegu samego obozu :) Ja też chwilowo spełniam swój "Dream", tylko, że jest to dla odmiany "British Dream", więc dowiedzieć się z pierwszej ręki jak wygląda sytuacja za oceanem byłoby genialnie ;) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńMyśle ze zrobie pare postow o tym 😊 I oczywiscie powodzenia Tobie w spelnianiu marzen 😊
UsuńDziękuję :) Będę wyglądać (jak zwykle :D) każdego nowego posta! :D
UsuńO, gratuluję Ci odwagi i determinacji! Ja zwykle nie lubię tych wszystkich procedur rekrutacyjnych, bo to okropnie męczące, cieszę się, że masz już to za sobą :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wszystkie :( Jeszcze musze w następnym tygodniu zaliczyć: sąd, lekarza i zrobić skany dokumentów. I Potem spokój... I oczekiwanie.. chyba najgorsze :(
Usuń