Jakiś czas temu pisałam Wam o swoich planach na wakacje. Spotkałam się z mega miłymi komentarzami dlatego też postanowiłam przeprowadzić wszystko po kolei i podzielić się z Wami newsami :)
Za mną już pierwsze Targi Pracy, na których szczęśliwie znalazłam świetny Camp, o którym powiem dalej.
Tak, właśnie tak. Stan zaznaczony ogromnym serduchem jest stanem do którego będę jechała już za około 4 miesiące. Oczywiście przede mną jeszcze wiza, ale teraz będzie już z górki.
Chciałabym tylko zaznaczyć, że nie jest to przechwałka.. Sama wiem, jak bardzo zdenerwowana byłam, bo nie wiedziałam co mnie czeka i jak się powinnam zachować. Także dalej postaram się Wam opisać wszystko: jakie pytania zadawali pracodawcy, ile trwała rozmowa, jak się zachowałam i tak dalej..
1. Na czym polegają Targi Pracy?
Targi Pracy są zbiorowiskiem dyrektorów/pracowników Campów, które przyjeżdżają do danego państwa w poszukiwaniu pracowników na ich obóz. Są to przeróżne Campy, od typowych dla chłopców, gdzie liczy się ciężka fizyczna praca, po Campy typowo amerykańskie, dla dzieci i młodzieży.
2. Jak rozmawiać na spotkaniu?
Przede wszystkim szczerze! Gdy mam to już za sobą, wiem, że opłacało się mówić dokładnie to, co miałam na sercu. Oczywiście uśmiechać się, utrzymywać kontakt wzrokowy, być sobą!
3. Jak wygląda rozmowa?
To wszystko zależy od Campu na który idziecie, by porozmawiać. Na początku możecie sobie wybrać interesujący i jeśli Camp chce z Wami porozmawiać, w waszej aplikacji pojawia się "On review". Gdy już stawicie się na miejscu, to własnie do tego miejsca idziecie w pierwszej kolejności.
U mnie wyglądało to tak: Gdy przyszłam, (ok. 10:40) przywitała mnie wielka kolejka ludzi do rejestracji. Myślę sobie; "okej, spokojnie. Dasz radę". Byłam meeega zdenerwowana, ale mówiłam sobie, że wszystko będzie dobrze.
Gdy nadeszła sądna chwila, osoby były wyczytywane do campów, lub były wyczytywane Campy i ludzie, którzy mieli z nimi rozmawiać, byli zaprowadzani przez pracowników do odpowiednich miejsc. Wyszło tak, że do "mojego" campu szłam ja i trzy inne dziewczyny. Z jakieś powodu, to ja poszłam jako pierwsza, bo każda z nas się bała... Wiec wzięłam głęboki oddech i poszłam z wielkim uśmiechem do Campu Lincoln i Lake Hubert.
Przywitało mnie trzech mężczyzn: dwóch pracowników i jeden chłopak, który także był na ich obozie i mówił co jakiś czas coś od siebie :)
Pytania jakie mi zadawali to m.in:
- powiedz nam coś o sobie
- co cię uspokaja gdy jesteś zmęczona/zła/smutna
- czy jesteś gotowa na pracę prawie 24h?
- w jaki sposób rozwiązujesz konflikty?
- co przyniesiesz wraz ze sobą do Campu?
- Jaka jest najważniejsza wartość w życiu według Ciebie?
- Czy jesteś gotowa przestrzegać zasada Campu: zero alkoholu, papierosów i imprez?
- Czy twoja data przyjazdu jest elastyczna?
Rozmowa trwała około. 20 minut. Nie wiem dokładnie jak to było, bo wierzcie mi, emocje były ogromne :) Gdy już kątem oka zobaczyłam, że jeden z mężczyzn chwyta druczek "placement" i zaczyna go wypełniać, moje serce przyśpieszyło tak, jak jeszcze nigdy. Usłyszałam od niego, że mogę się cieszyć i nawet było to wskazana. Powiedziałam oczywiście, że cieszę się ogromnie tylko się powstrzymuję, żeby nie było wstydu i krzyku :P
4. Jaki poziom języka?
Powiem tak: mimo, że znam angielski dość dobrze, obawiałam się tego, że coś źle powiem, przekręcę i wiem, że tak było. Nerwy robią swoje, ale wierzcie mi, oni są bardzo wyrozumiali. Nie poprawili mnie nawet raz, a wiem, że popełniłam więcej niż parę błędów. Jednakże mimo wszystko dogadaliśmy się. I wszystko dobrze się skończyło!
Teraz czeka mnie oficjalnie potwierdzenie przez Camp mojej aplikacji. Wstępnie jestem już jako ich pracownik wakacyjny :)
Jeśli jednak nie znajdziecie pracy na żadnym z campów, następuje szukanie pracodawcy przez system komputerowy z pomocą Amerykańskiego biura, które jako tako zrzesza wszystkich pracodawców. Oni pomagają w znalezieniu pracy i bezpośrednio załatwiają wszystkie formalności a w naszej aplikacji wyświetla się wtedy, że jesteśmy już zakwaterowani i czekamy na spotkanie w Ambasadzie :)
Od siebie mogę powiedzieć, że jest to niesamowite przeżycie i emocję. Czułam, że moje wakacje i marzenia są na wyciągnięcie ręki i wszystko co potrzebuje zrobić, to po prostu być sobą, być szczerą i uśmiechać się tak, jak zawsze. Polecam zdecydowanie wszystkim tym, którzy uwielbiają nowe wyzwania i podróżowanie. No i oczywiście naukę języka angielskiego na prawdziwym, amerykańskim poziomie.
Warto mierzyć wysoko.
Warto stawiać sobie cele, sumiennie do nich dążyć i poświęcać się.
Nigdy nie czułam się tak dobrze, jak w momencie, gdy wiedziałam, że zostałam przyjęta i cały ten trud się opłacił.
Pamiętajcie.. Nie ważne jakie macie marzenia.. Nie dajcie sobie wmówić, że nie dacie rady (a ludzie lubią tak innym wmawiać) Udowodnijcie sobie i innym, że bez względu na wszystko, dacie radę! To uczucie jest niedopisania.
Dla zainteresowanych podrzucam Część pierwsza! do poczytania :) Dajcie znać w komentarzach czy będziecie zainteresowani kontynuowaniem serii: AMERICAN DREAM -> może kogoś to zainspiruje i ruszy w świat !
Pozdrawiam, jeszcze podekscytowana i niedowierzająca!
-M