Stronq główna

sobota, 30 stycznia 2016

Film: "Drobna niedogodność": miłość czy nienawiść?

Czasami gdy jest mi nudno, a nie mogę znaleźć żadnego innego filmu niż komedia romantyczna, oglądam właśnie ją. Tym razem padło na "Drobną niedogodność"

Film opowiada historie Molly i Josha, którzy spotykają się na lotnisku jadąc do Chicago, na ślub matki Molly. Każde z nich jest po nieudanym związku: Molly właśnie zerwała z chłopakiem- muzykiem a Josh woli coś bez zobowiązań. Gdy dowiaduję się on jednak, że ostatnim życzeniem jego umierającego ojca jest zobaczenie kobiety, z którą weźmie ślub, Josh proponuje Molly by udawali zaręczyny. Dziewczyna zgadza się z dobroci serca lecz wszystko powoli zaczyna wymykać sie spod kontroli: rodziny bardzo się cieszą, kobiety gratulują jej zaręczyn, a dziewczyna coraz bardziej zanurza się w kłamstwie. W dodatku zaczyna coś czuć do Josha, który nie odwzajemnia jej uczuć, a przynajmniej tak jej się wydaję. Jak się skończy ta historia? Tego musicie dowiedzieć się sami! 



Z komediami romantycznymi jest ten problem, że często są bardzo oklepane, wyidealizowane i nierealne. W tym przypadku muszę przyznać, że każdy z tych elementów jest obecny w jakiś sposób, ale mimo to bardzo przyjemnie się go ogląda. 

Reasumując: "Drobna niedogodność" jest lekki, prostym i przyjemnym filmem z oklepaną fabułą i z góry przesądzoną. Jednakże mimo wszystko, ja z przyjemnością oglądałam i śledziłam losy bohaterów. Film ten zalicza się do umilaczy czasu: nic zbyt inteligentnego, mądrego czy trudnego -> jeśli szukacie czegoś dla zabicia czasu będzie on idealny! 


"Drobna niedogodność" 6/10
-M

czwartek, 21 stycznia 2016

Wycieczka za Ocean czyli American Dream CZ. 2: PRACODAWCA I TARGI PRACY

Jakiś czas temu pisałam Wam o swoich planach na wakacje. Spotkałam się z mega miłymi komentarzami dlatego też postanowiłam przeprowadzić wszystko po kolei i podzielić się z Wami newsami :) 

Za mną już pierwsze Targi Pracy, na których szczęśliwie znalazłam świetny Camp, o którym powiem dalej. 

Zapraszam! 


Tak, właśnie tak. Stan zaznaczony ogromnym serduchem jest stanem do którego będę jechała już za około 4 miesiące. Oczywiście przede mną jeszcze wiza, ale teraz będzie już z górki. 

Chciałabym tylko zaznaczyć, że nie jest to przechwałka.. Sama wiem, jak bardzo zdenerwowana byłam, bo nie wiedziałam co mnie czeka i jak się powinnam zachować. Także dalej postaram się Wam opisać wszystko: jakie pytania  zadawali pracodawcy, ile trwała rozmowa, jak się zachowałam i tak dalej.. 

1. Na czym polegają Targi Pracy? 

Targi Pracy są zbiorowiskiem dyrektorów/pracowników Campów, które przyjeżdżają do danego państwa w poszukiwaniu pracowników na ich obóz. Są to przeróżne Campy, od typowych dla chłopców, gdzie liczy się ciężka fizyczna praca, po Campy typowo amerykańskie, dla dzieci i młodzieży. 

2. Jak rozmawiać na spotkaniu? 

Przede wszystkim szczerze! Gdy mam to już za sobą, wiem, że opłacało się mówić dokładnie to, co miałam na sercu. Oczywiście uśmiechać się, utrzymywać kontakt wzrokowy, być sobą!

3. Jak wygląda rozmowa? 

To wszystko zależy od Campu na który idziecie, by porozmawiać. Na początku możecie sobie wybrać interesujący i jeśli Camp chce z Wami porozmawiać, w waszej aplikacji pojawia się "On review". Gdy już stawicie się na miejscu, to własnie do tego miejsca idziecie w pierwszej kolejności. 

U mnie wyglądało to tak: Gdy przyszłam, (ok. 10:40) przywitała mnie wielka kolejka ludzi do rejestracji. Myślę sobie; "okej, spokojnie. Dasz radę". Byłam meeega zdenerwowana, ale mówiłam sobie, że wszystko będzie dobrze. 

Gdy nadeszła sądna chwila, osoby były wyczytywane do campów, lub były wyczytywane Campy i ludzie, którzy mieli z nimi rozmawiać, byli zaprowadzani przez pracowników do odpowiednich miejsc. Wyszło tak, że do "mojego" campu szłam ja i trzy inne dziewczyny. Z jakieś powodu, to ja poszłam jako pierwsza, bo każda z nas się bała... Wiec wzięłam głęboki oddech i poszłam z wielkim uśmiechem do Campu Lincoln i Lake Hubert.

Przywitało mnie trzech mężczyzn: dwóch pracowników i jeden chłopak, który także był na ich obozie i mówił co jakiś czas coś od siebie :) 

Pytania jakie mi zadawali to m.in: 

  • powiedz nam coś o sobie 
  • co cię uspokaja gdy jesteś zmęczona/zła/smutna 
  • czy jesteś gotowa na pracę prawie 24h? 
  • w jaki sposób rozwiązujesz konflikty? 
  • co przyniesiesz wraz ze sobą do Campu? 
  • Jaka jest najważniejsza wartość w  życiu według Ciebie? 
  • Czy jesteś gotowa przestrzegać zasada Campu: zero alkoholu, papierosów i imprez? 
  • Czy twoja data przyjazdu jest elastyczna? 

Rozmowa trwała około. 20 minut. Nie wiem dokładnie jak to było, bo wierzcie mi, emocje były ogromne :) Gdy już kątem oka zobaczyłam, że jeden z mężczyzn chwyta druczek "placement" i zaczyna go wypełniać, moje serce przyśpieszyło tak, jak jeszcze nigdy. Usłyszałam od niego, że mogę się cieszyć i nawet było to wskazana. Powiedziałam oczywiście, że cieszę się ogromnie tylko się powstrzymuję, żeby nie było wstydu i krzyku :P 

4. Jaki poziom języka? 

Powiem tak: mimo, że znam angielski dość dobrze, obawiałam się tego, że coś źle powiem, przekręcę i wiem, że tak było. Nerwy robią swoje, ale wierzcie mi, oni są bardzo wyrozumiali. Nie poprawili mnie nawet raz, a wiem, że popełniłam więcej niż parę błędów. Jednakże mimo wszystko dogadaliśmy się. I wszystko dobrze się skończyło! 

5. Co dalej? 

Teraz czeka mnie oficjalnie potwierdzenie przez Camp mojej aplikacji. Wstępnie jestem już jako ich pracownik wakacyjny :) 

Jeśli jednak nie znajdziecie pracy na żadnym z campów, następuje szukanie pracodawcy przez system komputerowy z pomocą Amerykańskiego biura, które jako tako zrzesza wszystkich pracodawców. Oni pomagają w znalezieniu pracy i bezpośrednio załatwiają wszystkie formalności a w naszej aplikacji wyświetla się wtedy, że jesteśmy już zakwaterowani i czekamy na spotkanie w Ambasadzie :)


Od siebie mogę powiedzieć, że jest to niesamowite przeżycie i emocję. Czułam, że moje wakacje i marzenia są na wyciągnięcie ręki i wszystko co potrzebuje zrobić, to po prostu być sobą, być szczerą i uśmiechać się tak, jak zawsze. Polecam zdecydowanie wszystkim tym, którzy uwielbiają nowe wyzwania i podróżowanie. No i oczywiście naukę języka angielskiego na prawdziwym, amerykańskim poziomie. 

Warto mierzyć wysoko. 
Warto stawiać sobie cele, sumiennie do nich dążyć i poświęcać się. 
Nigdy nie czułam się tak dobrze, jak w momencie, gdy wiedziałam, że zostałam przyjęta i cały ten trud się opłacił. 
Pamiętajcie.. Nie ważne jakie macie marzenia.. Nie dajcie sobie wmówić, że nie dacie rady (a ludzie lubią tak innym wmawiać) Udowodnijcie sobie i innym, że bez względu na wszystko, dacie radę! To uczucie jest niedopisania

Dla zainteresowanych podrzucam Część pierwsza! do poczytania :) Dajcie znać w komentarzach czy będziecie zainteresowani kontynuowaniem serii: AMERICAN DREAM -> może kogoś to zainspiruje i ruszy w świat ! 

Pozdrawiam, jeszcze podekscytowana i niedowierzająca!
-M 




niedziela, 17 stycznia 2016

Film: "Django": niewolnictwo i łowcy głow

Nie jest fanką westernów. Tak mi się wydawało, dopóki nie obejrzałam Django. 

Film opowiada o czarnoskórym niewolniku Django, którego pewnego razy wykupuje łowca głów, Schultz. Proponuje mu układ: pomoże mu w łapaniu przestępców po czym on pomoże mu odbić jego żonę sprzedaną na plantację jednego z najbogatszych plantatorów: Calvina Candie'ego. Mężczyźni zaprzjaźniają się i wyruszają w misję, by uratować kobietę z rąk brutalnego miłośnika walk czarnoskórych. 

Opis filmu może nie wydawać się szczególnie pociągający, ale uwierzcie mi: naprawdę warto go obejrzeć. Już mówię dlaczego! 

Django jest postacią bardzo pozytywną i silną: widzimy mężczyznę, które przeszedł bardzo wiele w swoim życiu: tylko i wyłącznie przez kolor swojej skóry stał się niewolnikiem, traktowanym gorzej niż śmieć. Wielokrotnie chciał uciec wraz z żoną, lecz nie udawało im się: w rezultacie wymierzana im była kara chłosty. Pod wpływem Schulzt'a, Django odnajduje siłę i powód by żyć i wyrusza z misją by uratować ukochaną a przy okazji zemścić się na wszystkich tych, którzy mają czarnoskórych za podludzi. 

Quentin Tarantino po raz kolejny stworzył film, który jest inteligentny (dialogi, sceny, sposób przedstawienia postaci) śmieszny oraz brutalny. W bardzo obrazowy sposób przedstawione są walki niewolników między sobą, chłosta czy różnego rodzaju kary, które stosowali Panowie swoich służących. 

Reasumując: "Django" jest świetnym filmem pokazującym brutalną przeszłość. Czy tak było? Tego nie wiem. Wiem jednak, że niewolnictwo w Stanach było na porządku dziennym i było w dobrym guście, mieć murzyna do usług. Jako nowa fanka Tarantino, mogę z czystym sumienie powiedzieć, że doskonale widać, że to jego film: bardzo charakterystyczne budowanie napięcia, postacie, których nie da się nie lubić, nagłe śmierci i nieprzewidywalność -> to wszystko jest w tym filmie i dzięki temu ani trochę się nie nudziłam. Film nie dłużył mi się i nie marzyłam żeby się skończył. Byłam bardzo ciekawa, czy Django uda się spełnić swoją misję! Polecam! 

"Django" 8/10
-M



sobota, 16 stycznia 2016

Film: "Wykolejona" czyli jak trudno się zakochać.

Na świecie istnieją dwa rodzaje ludzi: ci którzy zakochują się za łatwo i ci, którym sprawia to problem. Amy zalicza się do tej drugiej grupy. 

Film opowiada o życiu Amy, dziewczyny, która otwarcie mówi, że lubi seks, ale nie koniecznie chcę się z kimś wiązać. Zazwyczaj spotyka się z kimś na jedną noc, ewentualnie na kilka, lecz nigdy nie obiecuje miłości ani wierności. Blondynka pracuje jako redaktorka w niezbyt dobrym magazynie, pisząc sprośne teksty i tym przykuwając uwagę czytelników. Pewnego razu zostaje jej zlecony artykuł o lekarzu sportowym. Dziewczyna nie wie jeszcze, że od tego momentu, zmieni się praktycznie wszystko w jej życiu i światopoglądzie. 


"Wykolejona" nie jest filmem ambitnym ani głębokim. Bywa śmieszny, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że poczucie humoru nieprzypadanie wszystkim: jest ono dość ciężkie, toporne, czasami miałam wrażenie że wymuszone. Ktoś za bardzo starał się stworzyć śmieszne sceny, które nie wyszły. 

Gra aktorska także pozostawia wiele do życzenia: nie było tragedii, ale mogło być dużo lepiej. Historia też nie była wyjątkowo innowatorska: to wszystko już było. Ona zepsuta, on idealny i na odwrót. 

Reasumując: "Wykolejona" to film, który krok za krokiem podąża za utartymi schematami typowych romansideł. To nie oznacza jednak, że jest złym filmem, bo do takich go nie zaliczam. Ogląda się go naprawdę przyjemnie a i uśmiech czasami wkradnie się na usta. Historia mimo swojej przewidywalności jest dobrze opowiedziana i przede wszystkim ciekawie. Widz śledzi z zainteresowaniem co dalej wpadnie do głowy szalonej Amy i jak zdecyduje się pokierować swoim życiem. Jednakże nie jest to film, który zostanie z nami na długo. Polecam go na raz, nudy wieczór, poranek, do obiadu czy kolacji.  

"Wykolejona" 5/10
-M

poniedziałek, 11 stycznia 2016

TOP 15 filmów, które musisz obejrzeć choć raz w życiu #5

Cześć, cześć! 


Ostatni post z TOP 15 był jakoś w wakacje, także uzbierałam naprawdę sporo świetnych filmów, które chciałabym Wam polecić. Na końcu postu dodam także linki do poprzednich TOP 15, dla zainteresowanych i spragnionych fajnego, filmowego wieczoru. Obiecuję, każdy znajdzie coś dla siebie :) 




1. Czekolada (2000)


"Matka i córka przyjeżdżają do małego miasteczka, gdzie otwierają sklep, w ofercie którego znaleźć można czekoladę pod każdą niemal postacią. Przedsięwzięcie spotyka się z dezaprobatą burmistrza."

Bardzo przyjemny, lekki choć długi film. Dużo słodkości i ciekawa historia opowiedziana w świetny sposób -> pełna recenzja









2. Zanim się rozstaniemy (2014)

"Okradziona kobieta, której uciekł pociąg do domu, błąka się nocą po Nowym Jorku. Pomoc oferuje jej uliczny muzyk. "

Zupełnie inne komedia romantyczna: bardzo smaczna, nieprzerysowana i przyjemna. Polecam się zapoznać, bo warto :) -> pełna recenzja









3. Pulp Fiction (1994)

"Przemoc i odkupienie w opowieści o dwóch płatnych mordercach pracujących na zlecenie mafii, żonie gangstera, bokserze i parze okradającej ludzi w restauracji."

Tutaj nie mam dużo do powiedzenia: po prostu klasyka kina, piękna, idealna i totalnie się zakochałam w tym filmie. -> pełna recenzja








4. Benny i Joon (1993)

"Benny jest opiekunem chorej umysłowo siostry, Joon. Kiedy mężczyzna przegrywa karcianą grę, musi zająć się też Samem, ekscentrycznym kuzynem swojego przyjaciela. "

Cudowny film, poruszający poważne tematy, inspirujący i przyjemny. I oczywiście Johnny Depp w całej swojej okazałości znów udowodnił, że urodził się by być aktorem! -> recenzja wkrótce.








5. Django (2012)

"Łowca nagród Schultz i czarnoskóry niewolnik Django wyruszają w podróż, aby odbić żonę tego drugiego z rąk bezlitosnego Calvina Candie'ego."

Jeśli szukacie kina akcji, dramatu, romansu i westernu jednocześnie, to jest idealne rozwiązanie: nic dodać nic ująć. Trzeba go zobaczyć -> recenzja wkrótce







6. Młodzi gniewni (1995)

"Była oficer marines zatrudnia się jako nauczycielka w jednej ze szkół Los Angeles. Jej niekonwencjonalne metody zmieniają życie wyjątkowo trudnych uczniów."

Bardzo pouczający film, głęboki i trudny. Pokazuję trudy życia, gdy urodziło się nie tam, gdzie wszyscy inni. Trudna młodzież to też młodzież. -> pełna recenzja







7. Jestem na tak (2008)

"Carl postanawia wziąć udział w programie samodoskonalenia się, który polega na mówieniu wszystkim i wszystkiemu „tak”."

Mega pozytywna, śmieszna komedia z Jimmem Carrey'em a przy okazji refleksyjna, pokazująca, że trzeba otworzyć się na życie i żyć jego pełnią! -> pełna recenzja








8. Bezwstydny Mortdecai (2015)

"Brytyjski arystokrata, będąc jednocześnie pracownikiem galerii sztuki oraz złodziejem, ma zamiar odnaleźć i zrabować obraz, który skrywa cenne informacje. "

Są różne opinie, jednym się podoba, innym nie. Mi jednak bardzo przypadła ta komedia i dlatego też polecam Wam się z nią zapoznać -> pełna recenzja







9. John Wick (2014)

"Były płatny morderca ściga gangsterów, którzy wtargnęli do jego domu, dokonując brutalnej napaści i kradzieży."

Mam sentyment do filmów o płatnych zabójcach po moim najnajnajbardziej ukochanym filmie "Leonie zawodowcu". Ten mu nie dorównuje, ale jest bardzo fajny i miło sie ogląda.. choć jest brutalny trochę.... -> pełna recenzja






10. Agentka (2015) 

"Analityczka CIA zgłasza się na tajną misję, która ma zapobiec globalnej katastrofie."

Śmieszna, pozytywna komedia sensacyjna ze świetną obsadą -> pełna recenzja










11. Dwóch gniewnych ludzi (2003)

"Młody pechowiec zostaje skierowany do ekscentrycznego doktora. Demoniczny terapeuta nie odstępuje go na krok i sprawia, że jego życie staje się piekłem."

Nicholson + Sandler = Must watch! -> pełna recenzja











12. Blow (2001) 

"Oparta na faktach historia George'a Junga, który w latach 80. dorobił się fortuny na handlu narkotykami."

Bardzo głęboki film, opowiadający o upadku człowieka i jego zatraceniu w narkotyki i pieniądze. Zdecydowanie wart poświęcenia na niego czasu -> pełna recenzja







13. Najdłuższa podróż (2015)

"Losy dwóch par, które dzielą lata doświadczeń. Ich historie zbiegają się w nieoczekiwanym momencie."

Ekranizację książek Sparksa są zazwyczaj świetne: tutaj także tak się stało. Bardzo realnie przedstawiona historia, która nie jedną kobietę wzruszy -> pełna recenzja








14. Donnie Darco (2001)

"Donnie Darko, uważany za nastolatka z zaburzeniami osobowości, spotyka Franka - tajemniczą postać w kostiumie królika, która zaczyna manipulować jego życiem. "

Bardzo dziwny film. Zupełnie inny niż wszystkie jakie ogladaliście do tej pory. I to jest w nim piękne. -> pełna recenzja








15. Mr. Nobody (2009) 

"Stoosiemnastoletni Nemo Nobody to ostatni śmiertelny człowiek w czasach, gdy ludzkość osiągnęła nieśmiertelność. Na łożu śmierci bohater rozważa, jak mogło potoczyć się jego życie."

Film przenosi nas w zupełnie inny świat: w przyszłość. Mr. Nobody to film nie dla każdego, ale zdecydowanie wart obejrzenia (oczywiście nie na siłę) -> pełna recenzja








Takie filmowe perełki polecam :) Oczywiście są to filmy jedne z najlepszych jakie oglądałam. Dużo z nich jest z lat 90 a także są klasyki kina, które każdy powinien obejrzeć. Dajcie mi znać, które z nich was zainteresowały a które ją oglądaliście! 

 Na moim blogu z zakładce "filmy" znajdziecie dużo innych propozycji :) 

Film: "Benny i Joon": czyli jak odpowiednia osoba może zmienić nasze życie :)

Czasami odpowiednie nastawienie innych może nam poprawić lub pogorszyć humor. Każdy z nas powinien wiedzieć, że ludzie mają na nas wpływ: czy to dobry czy zły. Wszystko zależy od nastawienie. Na własnej skórze przekonała się o tym Joon. 

Benny jest starszym bratem Joon, który opiekuję się nią. Dziewczyna nie może zostać sama ze względu na chorobę psychiczną. Gdy przegoniła kolejną gosposię, lekarz Joon zaczyna przekonywać Benna do umieszczenia dziewczyny w zakładzie psychiatrycznym. Ten jednak odmawia, nie chcą by jego siostra była zamknięta. Pewnego razu, przegrywa w karty i zmuszony jest przyjąć do swojego domu ekscentrycznego kuzyna swojego przyjaciela, Sama. Chłopak, jak się okazuję, świetnie dogaduję się z Joon po czym zaprzyjaźniają się: dzięki temu dziewczyna zdecydowanie lepiej się czuję, nie wpada tak często w napady złości i nie miewa ataków. Jak to wszystko się skończy? Czy Joon wyzdrowieje czy jednak zakład będzie nieunikniony? Czy połączy ją coś wiecej z Samem? Tego wszystkiego dowiecie się oglądając "Benny i Joon".


Co tu dużo mówić: kolejny świetny film. Począwszy od gry aktorskiej na mistrzowskim poziomie, kończąc na historii, która jest inspirującą i bardzo pozytywnie wpływa na człowieka. 

Sam jest typowym indywidualistą, lekko ekscentrycznym, śmiesznym i niegroźnym. Wielu ludzi nie docenia go, wyzywa od debili i śmieję się z niego. Chłopak jednak nie poddaje się i pozostaję dziwnym sobą, jednocześnie zmieniając życie Joon na lepsze. Benny na początku jest przeciwny, ale widząc szczęście siostry, odpuszcza. 

Reasumując: "Benny i Joon" to mega pozytywny film, która pokazuję, że odpowiednia osoba jest w stanie poprawić nasze samopoczucie i zmienić nasze życie. Osobiście, bardzo mi się podobała inność, która została przedstawiona w Samie i Joon: może się wydawać, że obydwoje są lekko niezrównoważeni, ale tak naprawdę są normalni, tylko inni. 
Jeśli szukacie czegoś podobnego, polecam serdecznie zapoznać się z tym filmem. Nie będziecie żałować a nawet mi podziękujecie :) Może nie jest arcydziełem, ale zasługuje na docenienie. 

"Benny i Joon" 9/10
-M




niedziela, 10 stycznia 2016

Film: "Don Juan DeMarco" czy romantyczność to choroba?

Bycie romantycznym to nie dziedzina, w której każdy czuję sie dobrze. Don Juan DeMarco jednak ją opanował do perfekcji, uwodząc każdą kobietę na swojej drodze.

Film opowiada historię młodego, 21 letniego chłopaka, który w przebraniu ala Zorro chodzi po mieści i uważa się za Don Juana: najlepszego kochanka świata. Pewnego dnia postanawia popełnić samobójstwo. Psychiatra, przekonuje go do zejścia i zbiera go na 10 dniową obserwację w szpitalu psychiatrycznym, gdzie chłopak opowiada mu swoją historię. Lekarz nie może uwierzyć, jak ogromny wpływ wywiera na niego ten chłopak: sam zaczyna inaczej postrzegać świat i swoją żonę. Czy Don Juan przekona lekarzy, że naprawdę nim jest? 

Przede wszystkim chciałabym zaznaczyć, że film ten jest niesamowicie przepełniony romantycznymi opisami kobiet, stosunku jaki mężczyźni powinni do nich mieć i życia seksualnego. Don Juan DeMarco słynął z tego, że każdą kobietę, którą spotkał doprowadzał do szaleństwa, spełniając jej najskrytsze pragnienia przez co każda z nich pragnęła go jeszcze bardziej. Jesli nie lubicie takich kwestii, nie polecałabym oglądać "Don Juan DeMarco"

Film nie jest nudny: przemyślenia jakie serwuje nam na dywaniku u psychiatry DeMarco są bardzo realne i aż trudno samemu lekarzowi uwierzyć, że chłopak rzeczywiście jest chory psychicznie. Akcja nie pędzi, nie jest to film akcji: jest ona powolna ale konkretna. Powoli, wraz z każdą kolejną sesją poznajemy życie Don Juana jednocześnie zastanawiając się ile z tego jest prawdą a ile urojeniem. 

Reasumując: "Don Juan DeMarco" jest filmem bardzo dobry, przepełnionym pięknymi metaforami i romantycznymi opisami, które tylko prawdziwy Don Juan mógł wymyślić. Koniec filmu jest pozytywny: uśmiech na pewno wkradnie się na Wasza twarze. Pada tam również bardzo ważne zdanie: "Don Juan DeMarco był chory na romantyczność" Dlaczego? Bo dla niego najważniejsza wartością była miłość. 

Polecam! 

"Don Juan DeMarco" 8/10
-M


sobota, 9 stycznia 2016

Film: "Beksa" czyli rozśpiewane lata 90'

Nie jestem fanką musicali, ale bywają takie, które mnie pozytywnie zaskoczą. Zaczynając od "High School Musical", które oglądałam jako mała dziewczyna, kończąc na "Nędznikach", którzy są fenomenalni. Ostatnio zmierzyłam się z "Beksą", jako, że potrzebowałam czegoś z klimatem lat 90. I sama do końca nie wiem, co myślę. 

Fabuła filmu jest dość prosta: Beksa (Johnny Depp) zakochuje się w grzecznej dziewczynce, która już nie chce dłużej byc grzeczna. Postanawia iść za głosem swojego serca i być z Beksą mimo przeciwności losu. 

"Beksa" jest filmem, który należy potraktować z przymrużeniem oka (a przynajmniej ja tak to odebrałam) 

Johnny Depp, którego rola nie była łatwa, jak zwykle świetnie sobie poradził jako niegrzeczny chłopiec. Swoją drogą, zawsze będę go widziała jako tego "złego", to po prostu do niego pasuje. 

Fabuła była dobra, ale dziwna. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam dziwne, inne filmy, ale ten chyba nie do końca wstrzelił się w moje gusta. 

Piosenki śpiewane przez bohaterów nie przeszkadzały mi: miało to swój urok, gdy Beksa był w więzieniu i śpiewał by go uwolnili do jego ukochanej. Zdecydowanie wpasowała się muzyka w klimat filmu i wyszło to na plus. 

Reasumując: "Beksa" jest filmem o bardzo dziwnej ale interesującej fabule. Wielbiciele musicali odnajdą w nim coś dla siebie zarówno jak i fani Johnnego. Na przykładzie tego filmu widzimy jak dzielą się ludzie: na tych zupełnie normalnych a nawet nudnych i tych indywidualistów, czasami niegrzecznych ale w końcu, każda kobieta kocha niegrzecznych chłopców, prawda? Na szczęście nie nudziłam się i oglądałam go z przyjemnością. Jednakże, nie wiem czy kiedykolwiek to powtórzę. Tak jak wspomniałam, nie jest to raczej film, który mnie urzekł. 


"Beksa" 6/10
-M




Film: "Seks według Eda": jak ważne jest wychowanie seksualne?

Na pewno znane jest wam powiedzenie "Nie znam się więc się wypowiem". W tym wypadku jednak, zupełnie się ono nie sprawdziło. 

Ed jest młodym nauczycielem matematyki, który nie może znaleźć pracy w swoim zawodzie. Pewnego dnia podejmuję jednak pracę nauczyciela w szkole podstawowej, nie wiedząc na co się piszę. Gdy idzie po raz pierwszy na lekcję okazuję się, że dzieci potrzebują edukacji seksualnej, by być bezpieczne i uświadomione o chorobach związanych z stosunkiem płciowym. Ed, mimo braku doświadczenia seksualnego, postanawia zacząć uczyć dzieci o seksie. 

"Seks według Eda" nie jest, wbrew pozorom, głupim filmem. Pokazuję jak wcześnie teraz dzieciaki zaczynają się rozwijać i myśleć o seksie. Z braku wiedzy zaczynają się ciąże w wieku lat 13-14 lub choroby przenoszone drogą płciową. 

Nauczyciel w bardzo obrazowy sposób przedstawił klasie co im grozi jeśli nie będą się zabezpieczać jednocześnie zaznaczając, że są jeszcze za młodzi by mysleć o tym. 

Mimo sprzeciwu, tego rodzaju lekcje pomogły tym dzieciom w zrozumieniu na czym wszystko polega i co ze sobą niesie. Sam pomysł takich lekcji w szkołach często spotyka się ze sprzeciwem rodziców, ale osobiście nie widzę w tym nic złego. Sama uczęszczałam na tego rodzaju zajęcia w gimnazjum i nie było to coś strasznego: zwyczajna rozmowa na tematy, na które nie każdy chce rozmawiać z rodzicami lub się ich wstydzi. 

Reasumując: "Seks według Eda" jest komedią, lecz niesie ze sobą przesłanie: musi pamiętać, że świat cały czas się zmienia. To co kiedyś było nie do pomyślenia teraz jest normą: dzieci lubią eksperymentować i brak wiedzy może przynieść w efekcie problemy. Jeśli chodzi o sam film ogląda się go bardzo przyjemnie, nie nudzi, nie dłuży się i jest bardzo ciekawy. Ed sprawia wrażenie niesamowicie ciepłego, przyjemnego faceta, który chce jak najlepiej dla tych dzieciaków, by nie zmarnowały sobie życia. Polecam obejrzeć. Można się pośmiać i zastanowić nad tym, czego uczył Ed. 

"Seks według Eda" 
-7/10


piątek, 8 stycznia 2016

Film: "Czekolada" czyli mnóstwo słodyczy i Johny Depp!

Znam przypadki osób, które nie lubią czekolady. Jest to dla mnie niezrozumiałe i bardzo, ale to bardzo dziwne. Osobiście uwielbiam gorzką czekoladę, przede wszystkim 80% z Linda (jest droga ale warta tych pieniędzy) Dzisiejszy film aż przesycony jest słodkościami różnej maści: nie sposób nie mieć ochoty na czekoladę po seansie! 


Poznajemy matkę i córkę, które w czerwonych płaszczach, popychane przez wiatr, przybywają do małego, bardzo religijnego miasteczka. Vianne jest młodą kobietą, która przejęła tradycję po swoich przodkach i zaczęła wraz z córką podróżować po świecie i zapoznawać ludzi z właściwościami, zarówno leczniczymi jak i przyjemnościowymi, gorącej czekolady oraz kakao. Kobieta jednak nie jest wierząca, przez co naraża się burmistrzowi, który rozpowiadać zaczyna plotki o jej złym prowadzeniu. Kobieta jednak nie ugina się i prowadzi sklep z czekoladą, przekonując do siebie coraz więcej ludzi. W pewnym momencie poznaję wędrowców, którzy przypłynęli do protu miasteczka: zaprzyjaźnia się z Rouxem i jego całą rodziną mieszkającą na łodzi.  Zaczyna łączyć ich coś więcej, lecz każde z nich ma duszę wędrowca, który nie zostaje długo w jednym miejscu. Jak to się skończy? Tego musicie dowiedzieć się sami :) 

"Czekolada" to niesamowicie dobry, ciepły, lekki i zarazem głęboki film. Przedstawia nam on życie ludzi z małych miasteczek i pokazuję w jaki sposób myślą o indywidualnych jednostkach i jak ciężko jest im się pogodzić z ich innością. 

Vianne nie poddała się, pozostała sobą i do końca robiła wszystko, by mieszkańcy przestali ją postrzegać jako pomiot szatana, za którego uważał ją burmistrz. Kobiecie udało się odmienić staroświeckie myślenie mieszkańców i udowodniła, że to, że nie chodzi do kościoła, nie znaczy że jest gorsza od nich. 

Na pochwałę także zasługuje niesamowicie smaczny i subtelny wątek miłosny między Vianne i Rouxem. Tych dwoje połączyło coś specjalnego, lecz nie zostało wiele pokazane: jeden pocałunek, trzymanie za ręce czy naprawianie drzwi: w ten sposób dowiadujemy się, co naprawdę do siebie czują. Nie jest to przesłodzone i ogląda się bardzo przyjemnie. 

Reasumując: "Czekolada" jest filmem przepełnionym słodkościami, pralinkami i gorącą czekoladą z chilli. Oprócz tego mamy w nim wiele wartości jak przynależność, wspólnota, religijność i indywidualizm. Jedno bardzo ważne, co przekazuję nam ten film: nie ważne czy jesteś inny czy nie, po prostu bądź sobą. Nie zaliczyłam bym go do komedii romantycznej, ale zdecydowanie wpleciony został delikatny wątek miłosny. Film trwa ponad 2 godziny lecz przez ten czas nie jest ani trochę nudny. Zakończenie jest także istotne: pozostawia widza z szerokim uśmiechem na twarzy i sprawiając, że całość na długo zapada w pamięć. POLECAM! 

"Czekolada" 10/10
-M

czwartek, 7 stycznia 2016

Film "Zanim się rozstaniemy" przypadek czy przeznaczenie?

Czasami z pozoru najgorszy dzień w naszym życiu może stać sie tym najlepszym. O tym przekonała się Brooke. 

Film opowiada historię Brooke i Nicka: spotykają się przypadkowo na dworcu, gdy dziewczyna biegnie na ostatni pociąg do Bostonu. Niestety nie zdąża na niego i zmuszona jest spędził noc w Nowym Jorku. Na domiar złego została okradziona z dokumentów i pieniędzy, a komórka wypadła jej gdy biegła do pociągu, roztrzaskując się. Nick, grający na trąbce muzyk, postanawia jej pomóc. Spędzają razem czas opowiadając o swoich marzeniach, problemach i starając się zarobić pieniądze na wczesny powrót Brooke do domu. Okazuję się, że życie każdego z nich jest dużo bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka: Nick przez długi czas nie mógł się pogodzić z odejściem ukochanej podczas gdy Brooke nie wie, co powinna zrobić ze swoim mężem. Czy uda im się znaleźć rozwiązanie na każda zadane pytanie? Tego dowiecie się, ogladając "Zanim się rozstaniemy". 

Na początku warto wspomnieć, że reżyserią zajął się Chris Evans, który także odegrał rolę Nicka. Nie wiem czy wcześniej miał styczność z reżyserowaniem, jednakże atmosfera jaką stworzył oraz w jaki sposób przekazał wszystko było piękne i naprawdę wzruszające.

Urzekło mnie również zachowania każdego z bohaterów: Nick i Brooke obydwoje są ludźmi z bagażem nieprzyjemnych doświadczeń. Jednakże odnajdują w sobie przyjaciół i po jakimś czasie rozmawiają otwarcie o tym, co przeżyli i czego oczekują od życia. 

Reasumując: "Zanim się rozstaniemy" jest komedią romantyczną w zupełnie innym stylu: nie znajdziemy tutaj ckliwych "kocham cię" i przereklamowanego happy endu. Historia opowiedziana został od początku do końca w bardzo wysublimowany i elegancki sposób otoczona świetnym klimatem i błyskotliwymi dialogami między postaciami. Ogromny plus należy się za sposób w jaki film został zakończony, pozwalając widzowi na pełną dowolność w interpretacji. Niektórzy są zawiedzeni, ale tylko takie zakończenie idealnie pasowało do "Zanim się rozstaniemy". Nie zostaję mi nic innego jak polecić Wam go i czekać na wasze opinie :) 


"Zanim się rozstaniemy" 9/10
-M

środa, 6 stycznia 2016

Film: "Moms' night out" czyli ucieczka od macierzyństwa w wielkim stylu.

Jedni doświadczyli już smaku macierzyństwa na swojej skórze, inni, tak jak ja, jeszcze mają to przed sobą. Jednakże doskonale wiem, jak dzieciaki potrafią zmęczyć i dosłownie wypompować z człowieka życie. 

"Moms' night out" czyli po polsku "Wychodne mamusiek" (co jest okropnym tłumaczeniem dlatego preferuje używanie tego oryginalnego) opowiada historię matki trójki dzieci, która powoli zaczyna zastanawiać się, dlaczego nie jest szczęśliwa, jeśli jej wszystkie marzenia się spełniły: kochający mąż, wspaniałe dzieci i cudowny dom, który jednak trudno jej samej ogarnąć. Pewnego dnia postanawia zrobić sobie dzień, a właściwie noc, wolnego i wraz ze swoimi dwoma koleżankami wyrusza w miasto. Dwie z nich zostawiaja swoje dzieci mężom, podczas gdy ostatnia z nich ma córkę nastolatkę. Przypadkiem spotykają Bridgette, która zostawiła swojego malucha z byłym chłopakiem: ten jednak oddał go do przypilnowania w studiu tatuaży. Kobiety postanawiają jej pomóc i wyruszają na poszukiwania malca. 

Film ten jest idealny na nudne popołudnie czy wieczór. Polecam zrobić sobie kubek kawy, herbaty czy czegoś innego i odprężenie się przy przygodach młodych mam. 

Nie jest to film-arcydzieło: nie doszukamy się tutaj czegoś więcej niż to, co zostało przedstawione. Nie porusza on żadnych głębokich kwestii i nie musi. Jest to film z gatunku komedii: jego zadaniem jest bawić i umilić czas wolny a nie wprawić w nostalgiczny nastrój. 

Reasumując: "Moms' night out" jest lekki, prosty w przekazie i momentami zabawny. Nie dłuży się i nie nudzi. Jest parę świetnych scen, które ogląda się z wielką przyjemnością. Zaliczam go do typowego filmu na "jeden raz", gdy jest nam nudno i nie mamy nic innego do oglądania. Na pewno nie będziecie żałować, ale także nie zapadnie Wam on szczególnie w pamieć. Ot tak, na raz, jest idealny. 

"Moms' night out" 6/10
-M